Jedyne co mi się ciśnie na usta po obejrzeniu tego filmu. Tylko zamiast Andrei (niezwykle polskie imię), Zbigniew no i historia Zbysia jak się patrzy :p
Tak, nie sposób się nie zgodzić z przedmówcą! Nasz wirtuoz po prostu nie chce się wprost wypowiadać o tym zajściu, ale najwyraźniej sumienie nie pozwoliło mu zachować tego tylko dla siebie. Musiał się podzielić tym z resztą świata. Cieszę się że Cny również wychwycił te pewne niejasności świadczące, że fikcyjną historią to nie jest. Pytanie tylko dlaczego ZW nie mówi o tym otwarcie...
Główny bohater to Polak, który w czasie wojny, czy jakoś w tych czasach, ląduje na brzegu Anglii. gra na skrzypcach. Wiek i umiejętność gry na skrzypcach pasują to znanego wszystkim zBigniewa. Jest to historia oparta na jego biografii.
Koniecznym jest skupienie się na drobnych niuansach, wychwycenie najdrobniejszych szczegółów, które w niebywały wręcz zjawiskowo niewymowny sposób wprowadzają nas w fantasmagoryczny świat lat młodzieńczych Pana Zbyszka. Wystarczy przeczytać wywiad z naszym wirtuozem w czasopiśmie "Moje Popowice' z października 1995, gdzie w enigmatyczny, aczkolwiek możliwy do odczytania sposób Pan Zbyszek naprowadza nas na niektóre wątki tej owianej tajemnicą historii, którą podzielił się tylko z niewielkim gronem, w tym z autorem scenariusza, jednak zastrzegając sobie prawo do zachowania anonimowości, gdyż wie z jaką eskalacją jego popularności musiałby się zmierzyć w tym czasie.
I w tym momencie chciałbym wtrącić kilka słów o tym, jak ambitni redaktorzy-poeci stoją w cieniu wielkich skandali wyśmiewanych na jakimś $łita$nym portalu plotkarski, z którego potem masy czerpią swoją wiedzę odnośnie świata filmu, aktorów etc, miast zainteresować się trochę prasą, która mimo iż niszową jest, potrafi się zagłębić w każdy aspekt badanej sprawy. Należy sobie zadać pytanie dlaczego tak jest? Czemu prasa, która chce coś wnieść zostaje stłamszona w zarodku? Ocenzurowana? Należy szanować takie właśnie osoby, które stawiając swoje życie na szali, nie baczą na możliwe konsekwencje mówienia głośno prawdy. I nie mówię tu teraz o tzw. "półprawdzie", która jedynie sprawia wrażenie prawdy, udaje ją, pod płaszczykiem wyniosłych słów, zdaje się mówić o ważnych rzeczach. I nie chodzi mi też o artykuły w jednej z bardziej poczytnych gazet(sic!) o tytułach w stylu "permanentnie okurzony ogórek śmiertelnie ranił mi gupika". Konkluzja potem.
Proste, żołnierskie słowa, ale jak najbardziej prawdziwe, potrafią bardziej dotrzeć do ludzkiej jaźni niż te najbardziej strojne, wykwintne, opierzone w ozdobniki. Kolega ma racje w 100%, bo jeśli coś się robi to "na stówę" jak śpiewają współcześni bardowie z Krakowa, reprezentujący Małopolskę i miasto królów Polski. Tak samo historia Zbigniewa jest opowiedziana w prosty sposób, lecz przepełniony niebywałym artyzmem poruszający do głębi, gorzejącą duszę człowieka zapatrzonego w magię bijącą z ekranu.